reklama

„Wojsko mnie wciągnęło”

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Arch. prywatne K. Nowaczyk/WOT

„Wojsko mnie wciągnęło” - Zdjęcie główne

Kinga Nowaczyk z powiatu gostyńskiego | foto Arch. prywatne K. Nowaczyk/WOT

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kobieta i dziecko - Zawsze kierowała mną jakaś ciekawość, jak to wszystko od środka wygląda. Gdy tylko nadarzyła się możliwość, to postanowiłam, że spróbuję, zobaczę. Bardzo szybko się odnalazłam - mówi Kinga Nowaczyk z Pudliszek (pow. gostyński). W 2018 roku rozpoczęła służbę w Wojskach Obrony Terytorialnej. W rozmowie z naszym tygodnikiem przekonuje, że zdobyła mnóstwo cennych doświadczeń, nauczyła się pokory. Swojej decyzji nie żałuje, choć nie zawsze było łatwo. Zwłaszcza, że w szeregach WOT nie ma zbyt wielu kobiet.
reklama

Jej „kariera” w WOT rozpoczęła się 16-dniowym szkoleniem przygotowawczym. Wcześniej nie miała do czynienia z wojskiem, dlatego zaczynała od stopnia szeregowego. Szkolenie zakończyło się przysięgą. W międzyczasie w jej głowie zakiełkowała myśl o szkole podoficerskiej. Dostała się, szkołę ukończyła i w tej chwili jest podoficerem młodszym w stopniu kaprala. Swoje życie dość mocno podporządkowała służbie. Działa na zasadzie tzw. dodatkowych powołań w terytorialnej służbie wojskowej. Ukończyła kurs pierwszej pomocy przedmedycznej i kurs kwalifikujący do pobierania wymazów na obecność koronawirusa. Dzięki temu od początku pandemii mogła działać także dla lokalnych społeczności (np. przy szpitalach czy mobilnych punktach wymazowych).

Hierarchia

Kinga Nowaczyk z wykształcenia jest inspektorem do spraw BHP, a prywatnie... żoną zawodowego żołnierza.

- Ta ciekawość, jak wojsko wygląda od środka, zawsze mną kierowała. Gdy tylko się nadarzyła taka okazja, to postanowiłam spróbować swoich sił. Dlatego rozpoczęłam służbę w Wojskach Obrony Terytorialnej - mówi.

W grudniu 2018 roku złożyła przysięgę wojskową na placu w garnizonie leszczyńskim gdzie stacjonuje 125 batalion lekkiej piechoty wchodzący w skład 12 Wielkopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Szybko odnalazła się w nowych realiach.

- Jestem osobą dosyć ambitną i lubiącą postawić na swoim. Wojsko to instytucja hierarchiczna, do której trzeba się po prostu dostosować. Na szczęście nie miałam większych problemów z zaaklimatyzowaniem się - mówi pani Kinga.

Życie zweryfikuje

Mieszkanka Pudliszek zauważa, że swoich sił w WOT spróbować może każdy. Życie zweryfikuje, czy to jest jego miejsce, czy się nadaje. Kandydata powinny cechować: determinacja, zdyscyplinowanie, duża pewność siebie.

- Są chwile gorsze i lepsze, chwile zwątpienia i słabości, ale człowiek ze wszystkim sobie poradzi. Wtedy te realizowane zadania cieszą podwójnie - zapewnia.

Wyjaśnia, że w formacji znajdziemy duży przekrój wiekowy i zawodowy: od lekarzy, pilotów, przez nauczycieli, dyrektorów, sprzedawców, studentów.

- Warto podjąć tę rękawicę i spróbować, sprawdzić samego siebie.

Nauka pokory

Nasza rozmówczyni nie przypomina sobie sceptycznych głosów, które miałby pojawiać się po podjęciu przez nią decyzji o wstąpieniu do WOT. Decyzja spotkała się raczej z dozą sympatii i serdeczności. Jej zdaniem, ten trudny czas pandemii COVID-19 zweryfikował, jak bardzo potrzebna jest taka formacja.

- Brałam udział w ewakuacjach DPS-ów, bardzo dużo jeździłam jako „wymazowiec”. Bywałam w miejscach, gdzie człowiek styka się z cierpieniem, gdzie trudno szukać radości. Mimo to, ci ludzie potrafili dziękować za poświęcony czas. Takie akcje uczą pokory. Człowiek zaczyna patrzeć na to wszystko z innej perspektywy, doceniać, co ma - mówi.

Podczas służby zdarzały się trudniejsze momenty, gdy czuła się wykończona. Nie żałuje jednak żadnego dnia. Sama nie spodziewała się, że aż tak „złapie bakcyla”.

- Mogę śmiało powiedzieć, że wojsko mnie wciągnęło. Jestem osobą, która lubi wysoko stawiać poprzeczkę i próbować nowych rzeczy. Na tym życie poleca, żeby coś robić, iść do przodu, kształcić się i robić coś nie tylko dla siebie - argumentuje.

Na ryzyku życie polega

W szeregach WOT służy coraz więcej kobiet. Według oficjalnych statystyk jest ich ponad 15%. Gdy zaczynała swoją przygodę, było ich mniej.

- Po jakimś czasie te kobiety się wykruszały. Nie każda jest w stanie poświęcić temu zajęciu większą ilość czasu. Teraz jednak widzę, że ze szkolenia na szkolenie tych kobiet jest więcej - mówi.

Wyjaśnia, że obok szkoleń, kursów, umiejętności obchodzenia się z bronią, zajęć z taktyki i musztry, WOT zajmuje się także pomocą lokalnej społeczności.

- Uważam, że kobiety, które do nas przychodzą, to kobiety ambitne, które nie chcą stać w miejscu. Nie ma się nad czym zastanawiać. Na ryzyku życie polega. Nie ma co się oszukiwać, że każdy się tu odnajdzie. Warto jednak pamiętać, że ewentualna rezygnacja to nie porażka, tylko nowe doświadczenie - kończy Kinga Nowaczyk.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama