Lekarze nie gwarantowali, że Amelka przeżyje

Opublikowano:
Autor:

Lekarze nie gwarantowali, że Amelka przeżyje - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Wielkopolska. Jeszcze miesiąc temu nikt nie mógł zagwarantować, że Amelka przeżyje. Choroba 10-latki z Gostynia zaczęła się pierwszego dnia Świąt Wielkanocnych 2019 r. silnymi bólami głowy. Padaczka z utratą świadomości oraz zaniki pamięci spowodowały, że w trybie natychmiastowym została przewieziona do Szpitala Chorób Zakaźnych i Neurologii Dziecięcej w Poznaniu.

 

 

 

 

- Stwierdzono padaczkę zanikowo-pamięciową. Dostawała oczopląsu, traciła świadomość i nie wiedziała, kim jest. W późniejszy etapie okazało się, że padaczka była tylko i wyłącznie skutkiem ubocznym czegoś poważniejszego – mówi Andżelika Frąckowiak, mama Amelii.

 

Początkowo stan Amelii nie wskazywał na tak ciężką chorobę, jednak seria badań potwierdziła, że nic nie będzie już jak dawniej. Okazało się, że to zapalenie autoimmunologiczne mózgu i jego obrzęk.

Po kolejnym rezonansie okazało się, że wszystko w obrębie głowy (mózg i rdzeń kręgowy) jest w stanie zapalnym. Trzeba było wprowadzić Amelkę w stan śpiączki farmakologicznej. Po wybudzeniu dziewczynka jest w bardzo ciężkim stanie, nie chodzi, nie siedzi, niewiele mówi.

 

- Dziś lekarze uważają, że idzie ku lepszemu, bo zmiany w rezonansie się cofają. Natomiast jeszcze miesiąc temu nikt nie mógł mi zagwarantować, że Amelka przeżyje. Tak naprawdę to do końca życia jest skazana na odwiedziny w szpitalu w celu podania chemii, czyli leku Mabthera, który działa jak reset w komputerze – mówi Andżelika Frąckowiak.

 

Amelia od ponad pół roku mieszka z mamą w szpitalu i bardzo chciałaby wrócić do domu. Wymaga to jednak kosztownego przystosowania mieszkania do warunków pozwalających na rehabilitację i dalsze leczenie. Przez przyjmowane leki warunki, w których przebywa dziewczynka, muszą być sterylne.

 

 

Póki co, dziewczynka nie jest gotowa na powrót do własnego pokoju. Nie siedzi, wymaga intensywnej rehabilitacji.

 

- Powrót do domu to jeszcze odległy czas. Dopóki nie zaczniemy rehabilitować mięśni i nie będzie miała ustawionych leków, aby mogła iść do domu, to sama nie zaryzykuję powrotu – mówi pani Andżelika.

Mama Amelii podkreśla rolę doktor Ewy Ciszak oraz lekarzy z oddziału dziecięcego. Bez ich szybkiej, fachowej oceny medycznej, losy dziewczynki mogłyby potoczyć się źle. Cały tekst przeczytasz w bieżącym Życiu Gostynia. 

 

Na stronie pomagam.pl prowadzona jest zbiórka środków na powrót Amelii do domu. Cel to 50.000 zł. Udało się już zebrać ponad 37.000 zł. Chcesz pomóc? Wejdź na pomagam.pl/ameliagostyn i wpłać dowolną kwotę.

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE